Zdzisław Wewer Komendant Centrum Szkolenia Policji w 1990 r.

W czerwcu 1990 r. gen. Zdzisław Wewer planował odejść na emeryturę – miał już wtedy pełną wysługę lat. Wezwał go jednak na rozmowę Minister Spraw Wewnętrznych dr Krzysztof Kozłowski. Miał wtedy stwierdzić, że wprawdzie nie lubi generałów, ale jego życzeniem jest, aby to właśnie gen. Wewer pojechał do Legionowa i stworzył Centrum Szkolenia Policji.

Miał wszystkie dane na mój temat i uważał, że zadaniu temu podołam – rozpoczyna swoją opowieść nadinsp. w st. spocz. Zdzisław Wewer. – Nie było wówczas żadnej koncepcji tej jednostki, tylko była sama nazwa – miało powstać Centrum Szkolenia Policji. Wyraziłem zgodę i z dniem 12 lipca 1990 r. Minister Spraw Wewnętrznych powołał mnie na pełnomocnika do zorganizowania CSP. Równocześnie powierzył mi obowiązki w zakresie likwidacji niektórych szkół. Moim zadaniem było zatem opracowanie struktury Centrum Szkolenia, ustalenie zasad przeniesienia Szkoły Ruchu Drogowego z Piaseczna do Legionowa oraz przekazanie obiektów tej szkoły Komendantowi Stołecznemu Policji.

Ponadto trzeba było ustalić zasady i zakres przejęcia części majątku Akademii Spraw Wewnętrznych przez Centrum Szkolenia Policji oraz określić możliwości zatrudnienia kadry dydaktycznej i administracyjno- gospodarczej Akademii, Szkoły Ruchu Drogowego w Piasecznie oraz Szkoły Chorążych Biura „B” MSW. No i były też inne prace przygotowawcze.

Po przyjeździe do Legionowa spotkałem się z tamtejszą kadrą, jak również z kadrą ze Szkoły Ruchu Drogowego w Piasecznie. Przez tę ostatnią zostałem przyjęty szczególnie życzliwie, bo tam kończyłem szkołę podoficerską, a później, po szkole oficerskiej w Szczytnie, trzymiesięczny kurs dla kierowników komórek ds. ruchu drogowego.

Wspólnie przystąpiliśmy do określania struktury nowej szkoły, do której później dostosowywaliśmy stanowiska. Kierownictwo Ministerstwa Spraw Wewnętrznych zaakceptowało te propozycje bez żadnych zastrzeżeń. Następnie, z udziałem wiceministra Zimowskiego, została dokonana weryfikacja kadry i jej przydział do określonych stanowisk.

W strukturze organizacyjnej uwzględniliśmy takie działy, jak: organizacja pracy, prawo, walka z przestępczością kryminalną, gospodarczą, prewencja, ruch drogowy, ale dostosowując się też do nowych warunków, nowych zadań, które czekały Policję, zwróciłem szczególną uwagę na organizowanie takich działów, jak: nauczanie języków obcych, informatyka i szkolenie z zakresu pirotechniki i walki z terroryzmem, bo w terenie Policja nie była wyposażona w tym zakresie, nie było też specjalistów – trzeba było korzystać z wojskowych zasobów.

Rok wcześniej miałem możliwość poznania wyposażenia i szkolenia w tym zakresie policji węgierskiej i muszę przyznać, że byli dużo dalej w tych dziedzinach. Posiadali wyszkolonych pirotechników, jak również mieli sprzęt, roboty, urządzenia do wywożenia materiałów wybuchowych. Tego u nas nie było i dlatego uważałem, że w tym zakresie powinniśmy szkolić i wyposażać Policję. Niektórzy byli sceptyczni co do tego kierunku, ale jak czas pokazał, potrzeby przerosły nawet oczekiwania.

17 sierpnia 1990 r. zostałem mianowany na stanowisko komendanta Centrum Szkolenia Policji. Niestety, moje mianowanie niektórym politykom nie za bardzo się spodobało. W związku z tym złożyłem raport z prośbą o przejście na emeryturę i ostatecznie w styczniu 1991 r. odszedłem ze służby. Za swój duży sukces uważam samo zorganizowanie CSP – opracowanie struktury, dopasowanie kadry. Przecież wtedy nikt nie miał pojęcia, jaka to ma być koncepcja, jak to zorganizować, ale zostało to zrobione. Natomiast to, co nie do końca mi się udało, dotyczy logistyki, bo Legionowo było wówczas mocno zaniedbane.

Czy dziś tworzyłbym CSP w ten sam sposób? No cóż, czas zawsze zmienia oczekiwania, potrzeby i zawsze trzeba się dostosowywać, a szczególnie, jeżeli chodzi o Policję. Policja nie może być zaściankowa, musi się rozwijać i dostosowywać do nowych warunków i wyzwań. Dziś na przykład przestępczość kształtuje się inaczej, są nowe rodzaje przestępstw, przestępcy też dysponują coraz lepszym sprzętem, Policja więc musi się do tego dostosować. Tak pod względem kadrowym, jak i wyposażenia oraz szkolenia.

Lata dziewięćdziesiąte to był okres rozchwiania, zwolnień, braku pewności. W takiej atmosferze pracownicy nie angażują się tak jak powinni. Ja jednak uważałem, że do końca trzeba solidnie pracować, i uważam, że zadanie, które powierzył mi minister, wykonałem solidnie.

oprac. asp. szt. Piotr Budzyń
oficer prasowy KMP w Piekarach Śląskich